Jajo węża PDF Drukuj Email

Jajo węża

Czy pamiętacie film Ingmara Bergmanna pod tym właśnie tytułem „Jajo węża”? Jeśli nie, to polecam. To lata 20. w Niemczech, czas, gdy rodzi się najpierw nacjonalizm podsycany antysemityzmem i wreszcie nazizm. Wokół panuje chaos i przemoc „prawdziwych Niemców” wobec reszty obcych i zdrajców. Pewien piwiarniany patriota szykuje się w Monachium do przewrotu… To jeden z najstraszniejszych filmów, bardziej przerażający, niż najbardziej wymyślne horrory. Bo jego świat jest prawdziwy.
„Jajo węża” przypomniałem sobie 11 listopada, gdy zobaczyłem „patriotyczną” demonstrację w stolicy, jej pochodnie, kibolskie szaliki i te potworne napisy o panowaniu białej rasy i modlitwie za Holocaust dla Arabów. Jeszcze bardziej przykre było to, co potem usłyszeliśmy wszyscy z ust polityków rządzącej partii, zwłaszcza ministra Błaszczaka, bo ten ani nic nie widział, ani nie słyszał, a już na pewno niczego nie zrozumiał.
Gdyby Mariusz Błaszczak więcej czasu poświęcił na czytanie, niż wygadywanie głupstw – ostatecznie każdy ma do tego prawo, byle nie wygadywał bredni z takim wysiłkiem - to może kiedyś wpadłaby mu do ręki książka Ericha Fromma „Ucieczka od wolności”. W tej dogłębnej analizie rodzącego się nazizmu Fromm pisze, skąd to się w ludziach bierze: z lęku przed wolnością, przed braniem na siebie indywidualnej odpowiedzialności, z wmówionej ludziom rzekomej krzywdy wynikłej ze spisków. Fromm pisze też, jak to się zaczyna, jakie są tego pierwsze symptomy. Zaczyna się od mówienia o nierówności istot ludzkich, czyli wyższości jednych nad drugimi, z potrzebie hierarchii, przyklejania się do bohaterstwa innych i przenoszenia ich heroizmu na siebie, ślepej wiary w autorytet, czasem tak iluzoryczny, jak ten z Nowogrodzkiej.
A może Mariusz Błaszczak poczytałby sobie też „Bunt mas” Jose Ortegi y Gasseta. Znalazłby tam coś o sobie i patriotach w szalikach i maskach: „Dla chwili obecnej charakterystyczne jest to, że umysły przeciętne i banalne, wiedząc o swej przeciętności i banalności, mają czelność domagać się prawa do bycia przeciętnymi i banalnymi i do narzucania tych cech wszystkim innym.” To spostrzeżenie hiszpańskiego filozofa z połowy XX wieku nie tylko się nie zestarzało, ale staje się dziś jeszcze bardziej aktualne, niż było wtedy, gdy je pisał. A do tego, co zacytowałem powyżej Ortega y Gasset dodał; „Masy to ludzie przeciętni. W ten sposób to, co było jedynie ilością, tłumem, nabiera znaczenia jakościowego; staje się wspólną społeczną nijakością. Masy to zbiór ludzi nie wyróżniających się niczym od innych, będących jedynie powtórzeniem typu biologicznego.” No, i masy to nie elity… np. lekarze, sędziowie, artyści, profesorowie... po prostu mędrki.
Czy gdy dziś patrzycie na ten tłum z racami i nazistowskimi hasłami, nie macie wrażenia, że to o nich pisze Ortega y Gasset? Aby stać się jednolitą masą sami pozbawiają się nawet twarzy, owijając je szalikami lub kryjąc w kominiarkach. Ktoś sprytny odurzył ich komplementami o ich rzekomym patriotyzmie, więc swoją kibolską i plemienną mentalność zobaczyli nagle w aureoli jakiegoś nacjonalistycznego uświęcenia. Ten ktoś igra jednak z ogniem.
Ale co tam Warszawa, popatrzyłem, jak to było u nas, w Kętach. I jakże inaczej! Jak co roku wszyscy, bez podziałów zbieramy się na Rynku, składamy kwiaty, potem Msza Święta za Ojczyznę – którego nie bylibyśmy sortu, mamy ją tylko jedną i musi wystarczyć dla wszystkich. Więc jesteśmy razem, nikt nie robi osobnej manifestacji, nikt nie składa wiązanek o trzy minuty wcześniej, umykając przed nadchodzącym burmistrzem, byle się nie spotkać. Nikt nie unika bycia razem w dniu Święta Niepodległości i nie manifestuje swej moralnej wyższości. Pod kościołem na osiedlu ładne transparenty i patriotyczne pieśni puszczane z megafonów na terenowym aucie…  
Jak to dobrze, że do tej naszej Małej Ojczyzny nikt nie przenosi tych stołecznych nastrojów. Szanujemy się tutaj wzajemnie i stać nas na bycie razem, bez manifestowania swej odrębności i wyższości. Miłe. U nas żaden wąż nie złożył jeszcze jaja, pod którego półprzejrzystą, miękką skorupą widać już ukształtowanego gada?

Prawdziwy patriota



 

Komentarze  

 
#5 BigAll 2017-11-17 23:01
A właśnie że świętowałem, dla mnie to dzień refleksji z mszą świętą za ojczyznę i poczuciem dumy a krytykuję nie sam marsz który miał miejsce w Warszawie ale niektóre jego aspekty, takie jak hasła na transparentach młodych ludzi z zamaskowanymi twarzami
Cytować
 
 
#4 cichy 2017-11-17 21:11
BigAll każdy potrafi krytykować a trzeba było ruszyć się z domu i samemu pokazać jak powinno się świętować organizując coś w Kętach
Cytować
 
 
#3 BigAll 2017-11-16 22:37
Marsz marszem, manifestacja manifestacją, ale wszystko powinno odbywać się zgodnie z obowiązującymi standardami jakiejkolwiek kultury. A ja zadaję pytanie: czy prawdziwy patriota zasłania twarz, jak by chciał ukryć za maską swój wstyd. Tylko przed czym bo przecież brać udział w marszu to nie wstyd chyba że swoim zachowaniem lub hasłami na transparentach reprezentujemy coś czego powinniśmy się wstydzić ale odpowiedź na to pytanie nie należy do mnie.
Cytować
 
 
#2 Alicja 2017-11-16 07:00
Zgadzam się z Karolem. Obecnie rządzący zamiast wygaszać konflikty i różnicę społeczne wręcz je pogłębiają i podsycają i nie mówię tu tylko o podziale na zwolenników i przeciwników pewnych ideologii ale również o prowadzeniu polityki materialnego wspierania jednych grup zawodowych a innych pozostawieniu samych siebie.
Cytować
 
 
#1 Karol 2017-11-15 20:08
Obecnie kłótnie salonów politycznych przeniosły się do domów rodzinnych co pokazuje ogromne oddziaływanie retoryki nienawiści, która zdominowała od jakichś dwóch lat środki masowego przekazu, ale jak mówi stara mądrość skróconym narodom łatwiej rządzić. Smutne jest to że Nasz naród potrafi się jednoczyć tylko w obliczu zagrożenia a na co dzień....
Cytować