Strona główna Aktualności Najnowsze Przed nami kolejne wyzwania
Przed nami kolejne wyzwania PDF Drukuj Email

Przed nami kolejne wyzwania

Rozmowa z burmistrzem Krzysztofem Janem Klęczarem

W pierwszym roku wraz z radnymi pracowaliście na projekcie budżetu, który otrzymaliście „w spadku” po poprzednikach. W 2015 konstruowaliście go już samodzielnie. Jaką zauważa Pan różnicę w pracy?

 

 

Pierwotny projekt budżetu, jaki zastaliśmy w Urzędzie w grudniu 2014 roku, był po prostu nierealny. Brakowało w nim m.in. około 16 milionów przeznaczonych na wydatki bieżące, w tym ponad 5 milionów na wydatki w oświacie. Tego budżetu nie można było przyjąć, gdyż nie pozwoliłby na realizację zadań gminy. Ale poradziliśmy sobie z tym problemem skutecznie, znacząco go modyfikując przed przedłożeniem Radzie Miejskiej. Budżet na rok 2016 tworzyliśmy już od podstaw, więc był to budżet oszczędny i bezpieczny. Wydatki i dochody okazały się realne. Na takim budżecie wszystkim pracuje się dużo lepiej.

Jak wygląda obecna sytuacja gminy i jej zadłużenie po dwóch latach?
To, o czym mówiliśmy w kampanii wyborczej w aspekcie sytuacji finansowej Gminy, to nie były puste słowa. Sytuacja była niezwykle trudna. Potwierdziła to nie tylko opinia Regionalnej Izby Obrachunkowej, ale także audyt przeprowadzony w Urzędzie przez niezależną, zewnętrzną firmę. My o tym wiedzieliśmy. Wiedzieliśmy też, co trzeba zrobić.  Mówiłem od początku, że nie chodzi ani o ukrycie tego długu, ani o jego „zdławienie”. Tu było potrzebne rozwiązanie kompleksowe, restrukturyzacja zadłużenia, która, z jednej strony, zagwarantowała nam bezpieczeństwo i finansową płynność, z drugiej pozwalała aplikować o środki zewnętrzne.

A czy gminnego długu nie dało się zlikwidować szybciej?
Oczywiście, że dług można było po prostu „zdławić”. Nie inwestować, a wszystkie wolne środki przeznaczyć na spłatę zadłużenia. Ale nie na takie rozwiązanie „umówiłem się” z Mieszkańcami przed wyborami. Od początku mówiliśmy, że bardzo wysokie zadłużenie, do jakiego doprowadził mój poprzednik, zagraża realizacji w nowej kadencji inwestycji współfinansowanych ze źródeł zewnętrznych. Na to nie mogliśmy pozwolić. Dlatego tak skonstruowaliśmy Wieloletnią Prognozę Finansową. Ta świadomość determinuje także kolejne roczne budżety. Za nami już wiele inwestycji z „wkładem własnym”. Takie są realia: każda dotacja wymaga wkładu własnego. Kto potrafi go zabezpieczyć, i złoży dobry wniosek – wygrywa. Obiecałem, że strumień środków zewnętrznych popłynie do Gminy Kęty. Już dziś mogę powiedzieć, że słowa dotrzymałem.

W wyniku zmian budżetowych na 2015 rok i obcięciu środków pewnych działań nie dało się przeprowadzić. Jakich?
Przy 35-milionowym wzroście zadłużenia gminy w latach 2010-14, musieliśmy „zacisnąć pasa” – o ponad połowę ograniczyliśmy środki na promocję, zrezygnowaliśmy z części imprez, ograniczyliśmy wydatki bieżące. To nie były łatwe decyzje. Ale musiały zostać podjęte. Dzięki nim dziś realizujemy zadania własne Gminy, stać nas na inwestycje, potrafimy zapewnić wkład własny dla zadań współfinansowanych i jednocześnie rozpoczynamy spłatę potężnych rat wcześniej zaciągniętych kredytów.

Niektórzy zarzucają Panu, że utrudnia Pan dostęp do informacji publicznej i obsadza stanowiska swoimi znajomymi bez wcześniejszych konkursów. Jak jest w rzeczywistości?
Jestem zwolennikiem jawności, ale przeciwnikiem manipulacji. Tak naprawdę osoby, które permanentnie „zasypują” Urząd rozmaitymi zapytaniami, policzyć można na palcach jednej ręki. W tym zakresie mam wątpliwość: czy zaspokajanie ciekawości dwóch lub trzech osób winno odbywać się kosztem wszystkich Mieszkańców Gminy. A tak to teraz wygląda. Przygotowywanie odpowiedzi, informacji i zestawień zajmuje wiele czasu, który pracownicy Urzędu mogliby z pewnością lepiej spożytkować. Drugi przypadek, kiedy odmawiam udzielenia informacji to sytuacja, gdy w mojej opinii jej udzielenie godzi w prywatność pracowników. W pełni akceptuję „prześwietlanie” mojej osoby, rozumiem moich zastępców i kadrę kierowniczą. Ale ciągłe wytykanie palcem pracowników Urzędu i jednostek gminnych, ciągłe domaganie się pełnej informacji o ich życiu, wynagrodzeniach i nagrodach niczemu konstruktywnemu nie służy. Urząd też jest swego rodzaju „zakładem pracy” i jako jego kierownik muszę mieć możliwość racjonalnie i skutecznie nim zarządzać. I czy się to komuś podoba czy nie, będę wymagał, a równocześnie chronił, podległych mi pracowników. Co do zatrudniania, znacząca większość naborów w Urzędzie i jednostkach odbywa się w drodze konkursów. Faktem jest, że są także osoby zatrudnione bezpośrednio z mojego wskazania. Nie ukrywam tego. Dotyczy to głównie moich zastępców, asystentów i doradcy. Mieliśmy również często spotykane w administracji przypadki przeniesienia pracowników pomiędzy jednostkami. Tak było w przypadku GOPSu, gdzie stanowisko dyrektora powierzyłem osobie, która doskonale sprawdziła się w roli kierownika Domu Senior – Wigor, na które została zatrudniona po konkursie.

Często mówi Pan o współpracy ponad podziałami. Co Pan przez to rozumie?
Gmina to wspólne dobro. Mamy prawo się różnić, mamy prawo się spierać, ale każdy z nas zasługuje na szacunek. Mamy prawo do własnych poglądów, nie boimy się ich głosić, ale nie przeszkadza nam to wspólnie pracować na rzecz Mieszkańców, którzy nas wybrali. Osobiste poglądy polityczne nie przeszkadzają nam w merytorycznej dyskusji na szczeblu samorządu. Sala sesyjna jest miejscem merytorycznej dyskusji, a nie personalnych wyzwisk. Nie ma radnych „lepszych” i „gorszych”, „naszych” i „waszych”. Po złych doświadczeniach minionej kadencji znów wspólnie obchodzimy święta patriotyczne, szanujemy wszystkich bez wyjątków sołtysów i szefów dzielnic, problemy rozwiązujemy dyskutując, nie krzycząc, nikogo nie wyrzucamy z pracy tylko za to, że zatrudnił go poprzednik… Tak właśnie wyobrażałem sobie porozumienie ponad podziałami i cieszę się, że w jego budowie jesteśmy w Gminie Kęty na dobrej drodze.

Istnieje też opinia, że zdarza się Panu przeciągać negocjacje do granic możliwości i to w bardzo ważnych sprawach. Słuszna teza?
Przeciągać, to chyba złe słowo. Ale istotnie, we wszelkich trudnych kwestiach zawsze zalecam daleko idący spokój. W zarządzaniu tak skomplikowaną strukturą jak Gmina pośpiech oraz emocje to bardzo źli doradcy. Dobrym przykładem mogą być tu nasze negocjacje z Gminą Andrychów w sprawie funkcjonowania spółki MZK. Pomimo różnych medialnych spekulacji, od początku mówiłem, że dobry kompromis jest tylko kwestią czasu. Tak też się stało. Ale to nie oznacza, że działamy powolnie. Wręcz przeciwnie: kiedy trzeba reagujemy błyskawicznie. Wszystko zależy od konkretnej potrzeby. Nigdy jednak nie pozwalam, by emocje brały górę nad zdrowym rozsądkiem.

Czas na trudne pytanie o sport. Czy czuje się Pan grabarzem kęckiej siatkówki?
Nie. W roku 2015 drużyna Marka Błasiaka otrzymała gminne dofinansowanie w wysokości 150 tys. zł. Były to środki tylko dla pierwszej ligi. Ponadto, ponad 160 tys. zł przekazano dla UMKS „Kęczanin”, co w sumie dało zastrzyk finansowy łącznie tylko o ok. 17 tys. zł mniejszy niż w 2014 r., kiedy to gminą kierował „przyjaciel sportu”.
W 2016 r. razem z radnymi Rady Miejskiej postawiliśmy prezesowi klubu warunek – miał założyć spółkę, by podnieść rangę klubu oraz pokazać transparentność finansową. Po stronie Zarządu klubu pozostało pozyskać sponsora strategicznego. Niestety, działacze nie spełnili warunku postawionego przez Gminę. Dlatego też 150 tysięcy złotych dla pierwszoligowej drużyny do dziś pozostaje w budżecie Gminy Kęty na rok 2016. To zarząd KPS, nie podejmując się utworzenia spółki, zdecydował poniekąd, by nie sięgać po nie. I znów to Gmina Kęty okazała się podmiotem, który zagwarantował dla KPS środki finansowe. Nie zapominajmy również o tym, że narażając się znacznej części opinii publicznej zdecydowałem się na umorzenie 150 tys. zł. długu klubu, wynikającego z wypłaconej z naruszeniem prawa dotacji przez poprzedniego burmistrza.

Czy w takim razie nie uważa Pan, że do kęckiej siatkówki za mocno weszła polityka?
Kęckiej siatkówce polityka zaszkodziła. W poprzedniej kadencji drużyna była traktowana jako zabawka włodarza gminy i części radnych. W finansowaniu profesjonalnego sportu samorząd nigdy nie powinien pełnić roli wiodącej. To przecież rolą Zarządu klubu sportowego, a zwłaszcza na szczeblu ogólnokrajowym jest walka o sponsora strategicznego i to Zarząd powinien za brak efektów odpowiadać przed działaczami i kibicami. W Kętach okazuje się, że jest inaczej. Za brak efektów w sprawie pozyskania sponsora, a co za tym idzie środków finansowych na utrzymanie drużyny w pierwszej lidze, w oczach działaczy i części sympatyków drużyny odpowiada nie Zarząd, tylko „burmistrz Klęczar”.

Minęły dwa lata kadencji. Wszystko idzie zgodnie z planem? Czy jest jednak coś czego nie udało się zrobić?
Konsekwentnie realizujemy założony plan. Realizujemy program, który obiecaliśmy Mieszkańcom w kampanii wyborczej. Na półmetku z radością stwierdzam, że wiele punktów programu zostało już wykonane. Udało nam się rozwiązać wiele trudnych i istotnych dla Mieszkańców problemów. Wspomnę tu tylko o ostatecznym zakupie na rzecz Gminy obiektów Hejnału Kęty, zagrożonych przejęciem przez prywatnych inwestorów. W tej kadencji wprowadzono bezpłatne porady prawne dla Mieszkańców. Warto też powiedzieć o kosztownych i potrzebnych remontach w jednostkach oświatowych oraz sportowo-rekreacyjnych, powołanej po latach oczekiwania Kęckiej Radzie Przedsiębiorczości. Ponadto ustabilizowaliśmy gminne finanse, sprawnie pozyskujemy fundusze zewnętrzne, dobrze współpracujemy z partnerami, obiecany dom dziennego pobytu dla seniorów już od ponad roku tętni życiem... Czy wszystko się już udało? Powiem uczciwie - nie. Liczyłem, że wcześniej zostaną sfinalizowane działania związane z utworzeniem strefy aktywności gospodarczej. Okazało się inaczej. Wciąż nie mamy kompletnej dokumentacji dla kolejnego etapu obwodnicy Kęt, nadal czekamy na konkurs, który pozwoli nam aplikować o środki finansowe na adaptację kamienicy Rynek 13. To wszystko jeszcze przed nami.

Jakie ma Pan plany na następne dwa lata?
Konsekwentnie do celu! Z pełną determinacją będziemy dalej realizować nasz program wyborczy. Jak wspomniałem przed momentem: przed nami „Rynek 13”, korty, sala gimnastyczna na Podlesiu. Przed nami potężne wyzwania związane z kanalizacją, przebudową oczyszczalni ścieków w Kętach i wiele, wiele innych wyzwań.

 

Komentarze  

 
#2 ciekawski 2016-12-16 17:03
Szanowny Panie Burmistrzu czy wśród tych wielu wyzwań jest potężne wyzwanie takie jak długo oczekiwany remont naszego domu przy ul.Świętokrzysk iej 49 ???
Cytować
 
 
#1 TW Balbina 2016-12-14 22:03
Panie Burmistrzu i po co było się tak cackać z Błasiakiem i spółką. Każdy rozsądnie myślący zorientuje się że ta rezygnacja z I ligi to była typowa ustawka żeby zdyskredytować przeciwnika politycznego. Bo jak inaczej ocenić to że jakimś cudem kilka dni po rezygnacji z I ligi i "ukrzyżowaniu" za to w mediach Klęczara Błasiak pozyskuje sponsora, którym jest duża spółka giełdowa branży energetycznej. Ale to tylko dla UMKS bo KPS już nie ma. Jak mawiał klasyk przecież to jest oczywista oczywistość że to ustawka. Swoją drogą mam nadzieję, że za baner na hali OSIR jest pobierana jakaś opłata i to nie jak wcześniej bywało.
Cytować